Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nim się jednak inżynierowie rozstali z sobą, pan Rawicki zamówił sobie na jutro Karola.
— Dam ci zlecenie do D*** jest tam jeszcze trochę do roboty.
— Czemu tak śpiesznie wyjechałeś ztamtąd? zapytał pan Michał.
— Potrzebowałem być tutaj, spokojnie odpowiedział Rawicki — ale czoło lekko mu się na to pytanie zachmurzyło.
Po chwili nikogo już nie było w pokoju; na dziedzińcu tylko brzmiał turkot odjeżdżających bryczek.
Kiedy pan Stefan został sam jeden, dziwna w nim zaszła zmiana. Niktby nie poznał spokojnego i wesołego nawet, albo ogarniającego przed chwilą świat myślą swoją, człowieka — taka silna choć męzka boleść twarz mu zalała. Na każdym rysie jego twarzy spoczęła cecha wewnętrznego, gwałtownego cierpienia, tem gwałtowniejszego, że było długo tłumione i pokrywane spokojem; był to jakby odblask, jakby wylew ognia, który płonął w jego męzkiej piersi.
Długo chodził szerokiemi krokami po pokoju; potem wziął książkę i oparłszy czoło na obu dłoniach zaczął czytać.
Ale po kilkochwilowem czytaniu odrzucił na bok książkę, odetchnął głęboko jakby chciał zrzucić ciężar z piersi i zbliżywszy się do otwartego okna, spojrzeniem brzemiennem myślą bolesną pierś mu tło-