Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W istocie, wieczór jest piękny, odpowiedziała znowu Regina — ale nieco chłodny; boję się przeziębienia, więc życzę panom dobrej nocy.
I zniknęła z balkonu, a wpatrzonym w nią adoratorom zostało tylko wspomnienie czegoś, jakby ziewnięcia znikającej kobiety.
Pod balkonem błysnęły trzy rzeczy: brylantowy pierścień hrabiego Augusta na ręce którą zakreślał swoje półkole; liljowa rękawiczka Frycia, którą młodzieniec podniósł ku balkonowi na znak pożegnania i... łza na oku pana Janusza.
Powoli, w milczeniu trzej młodzieńcy odeszli razem już i jedną drogą.
— Oh! ten hrabia na Wątorach! myślał Frycio — przeszkodził mi!
— Nieznośny szlachciura! żeby nie on!... myślał hrabia patrząc z ukosa na Frycia.
— O! ci ludzie bez ducha, — czemuż, ach czemuż rozdzielają oni dwa serca!... myślał pan Janusz patrząc na gwiazdy.

. . . . . . . . . . . . . . . . . .

Tymczasem Tarnowski wielkiemi krokami chodził po swoim pokoju, i myślał. A ktoby wówczas zajrzał w jego myśli, ujrzałby tam piękne bardzo i szlachetne rzeczy. Myśl młodego człowieka ścigała tęsknie bladą twarzyczkę dziewczyny, niknącej przed nim w oddali — a potem zatrzymała się długo nad obrazem samotnej i pochylonej smutkiem głowy Re-