Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Witamy, witamy pana, zawołała marszałkowa powstając i postępując kilka kroków ku nadchodzącemu.
Powitał ją p. Rawicki z uprzejmem uszanowaniem, a podając rękę Reginie, przez chwilę zatrzymał wzrok na rozświeconej nagłym promieniem jej twarzy.
— W porę przychodzisz, szanowny panie, rzekła pani Z. — mówiliśmy właśnie o panu i mamy ochotę zadać mu parę pytań, choćbyśmy za niedyskretnych ujść mieli. Wiem jednak, że ciekawości nie weźmiesz za złe swoim przyjaciołom.
Lekko ukłonił się p. Stefan, i odrzekł z uśmiechem.
— Rad będę w każdej mierze zadowolnić życzenia państwa.
— Naprzód więc pytanie mniej ważne, mówiła marszałkowa. Powiedz nam pan czy malujesz sam, czy tylko teoretycznie znasz sztukę?
— Poświęcałem pewien czas studjom nad malarstwem, odrzekł inżynier, i zajmowałem się wiele teorją sztuki. Sam też maluję trochę — ale talent mój nie dorósł wysokości geniuszu — dodał z uśmiechem, i służy mi tylko do uprzyjemnienia chwil wolnych od specjalnej pracy.
— Pozwoli pani marszałkowa, rzekł doktór, abym drugie pytanie zadał sam panu Rawickiemu.