Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny tak, jak nim byłem przed 20ma laty. Winien to jestem surowości mojego życia, ciągłemu hartowaniu się, pracom poważnym i oddalającym odemne burzliwe namiętności — a może w części i silnej, żywotnej naturze którą czas z trudnością rozstraja.
Gdy to mówił p. Stefan, wchodzili właśnie dwaj idący na wschodki balkonu, i znaleźli się w niewielkim saloniku mieszkania pana Tarnowskiego i jego siostry.
Kiedy p. Stefan Rawicki zdjął kapelusz i stanął w otwartych drzwiach balkonu, można było dostrzedz że w istocie nie był już młodym. Dowodziły tego lekko gdzieniegdzie posrebrzone i nieco przerzedzone nad czołem, krótko przystrzyżone włosy; w brodzie też jego długiej, gęstej i ciemnej przeglądały takież srebrne promyki. Mimo jednak te oznaki długich lat przebytych, niepodobna było stanowczo orzec wieku pana Rawickiego. Wyraz twarzy jego i oczu był tak niepospolity, tak pełen blasku i siły, że niepodobna było zaprzeczyć temu człowiekowi jeśli nie wdzięku, to przynajmniej wiele z potęgi młodszemu wiekowi właściwej. Czoło jego wysokie, i zdające się tem wyższe jeszcze że przerzedzonemi nieco włosami pokryte, zrysowane dwiema zmarszczkami zsuwającemi nieco brwi, nie miało na sobie cech zmęczenia lub gwałtownych przebytych burz, jakie noszą zwykle czoła ludzi strudzonych długą życia wędrówką. Owszem, było ono po-