Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biegł szybki, ironiczny uśmiech. P. Henryk zwrócił spojrzenie w inną stronę, a jego towarzysz lekko dotknął kapelusza, mijając hrabinę, która oddała mu zimno-grzeczny ukłon. Gdy się nieco oddalili, pani Izabella lornetując ciągle odchodzących rzekła z cicha do pani Klementyny.
— Mais il est extrémement beau, ce Mr Tarnowski.
— Et l’autre? zapytała jej towarzyszka.
— Nie widziałam twarzy, ale co za wspaniała postawa! on dirait un prince.
Tymczasem pan Frycio szybko zbiegł z ganku i pogonił za odchodzącymi. Po krótkiej chwili p. Tarnowski usłyszał za sobą wykrzyk.
— Que vois-je! pan Tarnowski!
Obejrzał się pan Tarnowski, i ujrzał przed sobą okrągłą figurę pełną niewymownej szczęśliwości, rumianą twarz pana Wiewiórskiego.
— Pan tutaj! wołał dalej Frycio; cóż za szczęśliwa dla nas gwiazda sprowadza pana tutaj? Mam przyjemność przypomnieć się panu: Franciszek Wiewiórski! widywaliśmy się u ciotki mojej hrabiny S.
— Prawdziwie, nieprzypominam sobie — odrzekł Henryk, lekko dotykając wyciągniętą ku niem pulchną rękę zaimprowizowanego znajomego.
— O, nic dziwnego! — zapomina się niekiedy o mało znajomych; ale ja się panu przypomnę, koniecz-