Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/023

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie panna, nie wdowa, nie mężatka! więc któż u licha! Wiecie moi drodzy, que ça prète à l’equivoque, mówił śmiejąc się Frycio.
— To jakaś zajmująca Ukrainka! słowo honoru zawołał Brynio — ciekawym ją zobaczyć!
— Djabelnie zajmująca — rzekł Odzio; jeżeli już nie ożenić się, to choć podurzyć będzie można.
— Jeżeli ładna! wtrącił Brynio.
— Oj te Ukrainki — wszystkie ładne! rzekł Frycio.
— Albożeś ty Fryciu był w tamtych stronach?
— A byłem tam kiedyś u hrabiny S. mojej ciotki; i nawet te dwa nazwiska Tarnowskich i Różyńskich kręcą mi się po głowie. Możem ja kiedy i widział tego p. Tarnowskiego.
— Ja znów na Wołyniu, lat temu z dziewięć znałem Alfreda Różyńskiego, rzekł Odzio. Tęgi to był chłopiec — konie miał przepyszne! pamiętam żem z nim jeździł na wyścigi w obec licznego towarzystwa — a w sztosika grał djabelnie! Bywało, jak założy banczek, to aż miło! A bogaty był jak Krezus! Majątek jego nazywał się Różanna — śliczny pałacyk nad jeziorem.
— Może to jej mąż — przerwał Frycio.
— Przecież słyszałeś że nie mężatka! zawołał ze śmiechem Brynio!
— No, może rozwódka! protestującym głosem rzekł Frycio.