Przejdź do zawartości

Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wlekłym od słabości głosem skarżyć się zaczęła, że bardzo niespokojną jest o Jasiuka. Dowiedział się o tém, że dziadźka do miasta pojechał i domyślił się, że pojechał tam do hadwokata, chcąc go na swoję stronę przekręcić... Poszedł zrana do karczmy, aby rozpytać się o zamiar Pawluka u chłopów i arendarza, na obiad wrócił troszkę pijany i dziadźka klął, na czém świat stoi. Strach, jak on go teraz znienawidził. Żeby Jelena była wiedziała, że go taka nienawiść do dziadźka i ochota do wódki napadnie, nigdyby mu nie doradzała procesu tego rozpoczynać... Ale teraz... to już stało się! Pieniędzy na jenteres wydali dużo i choć zapożyczą się, a na swojém postawić muszą i ziemię od Pawluka odebrać! Na blade jéj policzki wybiły się ostre, suchotnicze rumieńce, a mowa stała się śpieszną, świszczącą. Krystyna zapytała ją, gdzie teraz był Jasiuk.
— A w karczmie! Mówił, że będzie póty siedział w karczmie, aż dziadźkę wracającego od hadwokata dopilnuje...
— A jak dopilnuje, to co?
— Oj, główko moja biedna! — jęknęła Jelena — albo ja wiem, co? Wiadomo pijany i strasznie nienawidzący!
Błękitne oczy szeroko otwierając, szepnęła ciszéj:
— Wiécie, Krystyno? żeby on tylko jakiego broń Boże kryminału nie dopuścił się!