Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łéj estradzie znalazł już Klarkę, ubraną w fantastyczny czerwony kostium i przed kilkunastu gromadzonymi mężczyznami mistrzowsko śpiewającą swoje koncertowe: Willst du spazieren gehen, miau! To miau! wywierało na niego wpływ, nie dający się określić wyrazami żadnemi; wprost grało mu po nerwach i nawskroś przekłuwało serce. W karty téj nocy nie grał, bo cały zajęty był zwycięztwem, odniesioném nad cukierniową syreną, która najuroczyściéj przyrzekła mu zabawić w Ongrodzie jeszcze tygodni parę. Wracał do domu w najlepszym humorze, wywijając laseczką i nucąc zcicha: miau! miau! gdy oto, wiadomość o historyi zdarzonéj w Leśnéj, przez Jurka przyniesiona, zirytowała go znowu do stopnia najwyższego... Byłby się z chłopcem daleko srożéj obszedł, gdyby mu Mikołaj nie przyszedł był na myśl. Sołdacisko to przepadało za bębnami swemi, wiedział o tém. Gdyby chłopca jego skrzywdził, mógłby obrazić się i zerwać z nim stosunki — bardzo użyteczne. Ho, ho! takiego Mikołaja przyjęłoby za sprzymierzeńca wielu kolegów jego. Ale niedoczekanie ich! On jeden tylko umié sobie takich Janklów i takich Mikołajów zdobywać! Powściągnął więc gniew, którym był na Jurka zapałał, ale przewidywana historya z rodzicami Karolki, z godzinę mu zasnąć nie dała... Teraz, gdy chłopak wszedł do sypialni, dość łagodnie go zapytał:
— Jest kto?