Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Usta ich otworzyły się, powieki zamrugały jakby od olśnienia. W téj saméj chwili z sypialni doleciał ochrypły nieco, jednak donośny głos, wołający:
— Jurek!
— W ten moment! — przeraźliwie odkrzyknął chłopiec i porwawszy z siennika wyczyszczone buty, wpadł za Bahrewiczem do sali, drzwi jéj za sobą głośno zatrzaskując. Stojący w kącie szlachcic łokciem uderzył faktora w plecy.
— Obudził się — szepnął.
Pawluk podniósł wzrok na Krystynę.
— Ot i obudził się!
Ona twierdząco kiwnęła głową i ręce wsunięte w rękawy siermięgi zacisnęła mocno. Żydzi zaszwargotali głośniéj. Szyderskie, wzgardliwe uśmiechy przelatywały po szczupłych, nerwowych ich twarzach i wstrząsały spiczastemi brodami.
Kaprowski nie zawsze sypiał tak długo; wczoraj jednak doświadczył tak wielu miłych i niemiłych wrażeń, że czując się niemi wyjątkowo wycieńczonym, dłuższego nieco spoczynku potrzebował. Miłego wrażenia dostarczyło mu wygranie w sądzie niewielkiéj wprawdzie sprawy, niewielkiego téż obywatela wiejskiego, ale zawsze obywatela, co było dla niego niezmierną rzadkością i przytém piękną obietnicą na przyszłość. Byleby mógł raz z obywatelstwem wiejskiém stosunki zawiązać, ho, ho! jakżeby pozycya jego finansowa i społeczna zmienioną została! Chłop-