Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Umilkł Bolesław i téj saméj chwili sanie wjechały na Niemenkowski dziedziniec. Księżyc znowu z za chmur się wysunął i oświecił dwie męzkie twarze, jednę surową i głęboko smutną, drugą pochyloną w milczeniu i zarumienioną wielkiém zawstydzeniem.