Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakże wysokim jest duch tego człowieka, gdy miewa przeczucia do objawień podobne i wznosi się nad formuły świata, aby mimo nich ramię opieki i wsparcia wyciągnąć nad głową kobiety, z którą go wszystko dzieli?
Wincunia zadawała sobie te pytania i wielka, gorąca łza spływała po jéj policzku.
Tego samego dnia Alexander bawił się bardzo wesoło u pani Karliczowéj. Gdy miał już wyjeżdżać, gospodyni domu rzekła:
— Czemu pan nie przywieziesz nam nigdy swojéj żony?
Alexander bardzo czule podziękował za zaproszenie, które, jak powiadał, im obojgu przynosiło wielki zaszczyt, i przyrzekł jak najprędszą wizytę żony.
Dla czego dotąd nie był z Wincunią u swéj świetnéj i światowéj przyjaciółki? Dwa ku temu były powody. Najprzód, czuł się daleko swobodniejszym w nieobecności żony, powtóre obawiał się trochę, aby Wincuni, nie znającéj innych towarzystw, jak prostych i prostodusznych sąsiadów i sąsiadek, nie zbrakło umiejętności znalezienia się w towarzystwie pani Karliczowéj i jéj kompanionek.
Gdy wyjechał z Piasecznéj, pani Karliczowa rzekła do swoich panien:
— Ubawimy się parafianką, jak przyjedzie!
Jedna z kompanionek zaśmiała się już na zadatek