Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sokie uciechy, jakich doświadczałaś wtedy z nim i przez niego, mogą porównać się z temi, jakie ci sprawił tamten śród téj nocy tańca i płochéj zabawy? Spojrz wkoło siebie i wspomnij, kto stworzył dla ciebie ten śliczny, cichy światek, w którym dotąd, jak ptaszyna w swém gniazdku, żyłaś śpiewem, słońcem i poezyą? Kto zbudował ten miły, cichy domek? on; kto ozdobił bluszczem i różami ściany twego pokoju? on także, bo wiedział, że kochasz kwiaty. Kto zawiesił nad twém dziewiczém łóżeczkiem promienne oblicze Matki Boga?... on, bo pragnął, aby ona cię strzegła i aby z ust twoich rano i w wieczór płynęła do niéj czysta i podnosząca modlitwa. Spojrz na te pola, nad któremi teraz zachodzi słońce pogodne, — on je żyznemi uczynił; spojrz w swoję duszę, — on ją wywiódł z krain ciemności...
— O tak! to prawda! — szepnęła Wincunia i dwie łzy rozrzewnienia spłynęły z jéj oczu.
Ale namiętność spuściła znowu przed wzrok jéj skąpaną w płomienistym wieńcu twarz młodzieńca i zawołała:
— Patrz!
Wincunia patrzyła długo, ogień osuszył łzy w jéj oczach, poniosła dłonie do serca i rzekła cicho:
— Kocham!
— Nie prawda! — odpowiedziało sumienie — to, co czujesz; nie jest miłością, to tylko szał, obłęd, zgubny wir, który cię porwał i w którym utoniesz, jeśli