Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tryskający łzami? Dla czego nie idzie na murawę dziedzińca karmić gołębie swoje, nucić piosenki wesołe i w ogrodzie przypatrywać się z rozkoszą, jak pod wieczór otwierają się zmęczone dziennym skwarem kielichy kwiatów i piją krople brylantowéj rosy? Dlaczego głowa jéj, tęsknych i nieokreślonych dum pełna, cięży i boli, dłonie pałają, a w piersi tak boleśnie, tak pełno jakoś, że zda się serce wnet pęknie i popłynie zeń fala łez i płomieni? Cóż się z nią stało? Jaka moc dziwna splątała spokojny wątek jéj życia? Czy przeszłość była snem tylko? Co się z nią działo co dzieje, co dziać się będzie w téj przyszłości, która tak widną była niedawno, a teraz oblokła się przed nią mgłą zagadek i tajemnic?
Wypuściła z rąk gołąbka, który wesoło frunął w powietrze, a sama oparła znowu skroń na dłoni i myślała.
W myślach jéj stawało się coraz widniéj i wyraźniéj, splątane ich pasma rozwijały się stopniowo, aż z pośród nich wysnuła się i błysnęła promienna niteczka światłości. Wincunia na nić tę opuściła swego ducha, a ona powiodła go w przeszłość.
Ujrzała siebie dzieckiem, biedném dzieckiem, osieroconém po ojcu i matce, biegającém samopas po polach i łąkach bez innéj opieki, jak, dobréj wprawdzie, ale staréj, stroskanéj, nieudolnéj kobiety. Stara strzecha ojcowskiego jéj domu otwierała się i potoki wód niebieskich, wnikając przez nią, oblewały walące