Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się jeszcze, bo z rozpoczęciem tańców oczekiwano na panią Karliczową, która jeszcze nie przybyła.
Nareszcie pod oknami zaturkotały koła karety, jedynéj karety, jaka dnia tego, mimo licznego zebrania, zajeżdżała przed ganek Adampolski, i po pokojach rozszedł się głuchy szmer powtarzających z ust do ust: „pani Karliczowa przyjechała!”
Jako jedynéj bogatéj obywatelki i światowéj kobiety, jaka miała się znaleźć w obecném zebraniu, przybycie jéj było uważane prawie ogólnie za największy honor dla domu i najwspanialszy splendor zabawy.
Alexander ruszył się ze swego stanowiska, lubo, jak się zdawało, niechętnie, i spotkał świetną panią u drzwi sali. Ubrana była bogato, w czarny aksamit i koronki, suknia jéj wlokła się za nią wspaniale i szeleściała miękkiém dotknięciem aksamitu do posadzki, czarne włosy ustroiła koralami, a czoło przysłoniła drobnemi loczkami, niby mgłą ruchomych chmurek lub wężyków. Za nią postępowały dwie pysznie téż ustrojone młode panny, bawiące nieustannie przy niéj dla towarzystwa.
Światowa pani, powitana naprzód głuchym szmerem, poprzedzającym jéj kroki, a potém ogólném milczeniem, wyrażającém ciekawość i admiracyą, stanęła na progu sali, ognistemi swemi oczyma szybko orzuciła całe zebranie, a szyderski, bardzo prędko powściągnięty,