Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Rzemieślnikiem? — zawołała — Jezus Marya! tyś przecie szlachcic, na co to tobie?
— Ażebym pracował — z udaną powagą rzekł młodzieniec.
— Pracował nad rzemiosłem? albo ty chłop jaki, czy mieszczańskie dziecko? Panie odpuść! ten pan Andrzéj, to godny człowiek i wielki nasz dobrodziéj, ale téż dziwak czasem! Oleś rzemieślnikiem! z takiém wychowaniem i układem! Boże zmiłuj się, jakież to głupstwo!
Wyszła rozdąsana, brząkając kluczami, a Oleś, skończywszy oplatanie koszyczka, nalał sobie kielich wina z butelki, która stała zawsze na jego stoliku, pociągnął haust potężny, upadł na łóżko twarzą do góry i po chwili chrapał, aż się rozlegało.
Wszystko zresztą szło w Adampolu zwykłym trybem. Pan Andrzéj pojechał na swoję exkursyą w Białowiezką puszczę i miał wrócić aż w końcu Lipca, pan Jerzy gospodarował i był w dobrym humorze, bo i syn w domu siedział, i sianożęcie dobrze poszło, pani Jerzowa gospodarowała także i także była w dobrym humorze, bo indyczęta w wielkiéj mnogości i bardzo pomyślnie się wylęgły.
Ale w X., młodzież, stacyonując każdéj niedzieli przed sztachetami kościoła, szeptała między sobą: „w tém coś jest!“ bo przez dwie niedziele, ani Alexander, ani Wincunia, nie ukazali się wcale.
Na trzecią dopiéro niedzielę zajechała przed cmen-