Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i słowa te odśpiewał z mocą, uczuciem i nawet rodzajem pewnego porywu i zapału, którym odpowiadał wyraz oczu, utkwionych w twarzy Wincuni.
Nic tak silnie i głęboko nie wnika w serce młodéj, niedoświadczonéj, a wraźliwéj dziewczyny, jak piękny śpiew mężczyzny, choćby nie ozdobiony umiejętnością i wyrobieniem, byleby dźwięczny, czysty i gorący. Każdy ton tego śpiewu wpływa do jéj piersi z iskierką uczucia, która się w nim zawiera. Iskra łączy się z iskrą i wszystkie razem tworzą żar; mężczyzna przestaje śpiewać, a w piersi dziewczyny pieśń brzmi jeszcze, brzmi ciągle, a dźwięki te wewnętrzne wypływają przez oczy blaskami, przez lica rumieńcem. Stoi wzruszona, choć wzruszenie to skryć usiłuje i gotowa zaśpiewać duet, jeśli nie z dwóch głosów, to z dwóch serc złożony. Nazajutrz rano, ocknąwszy się ze swych snów dziewiczych, pójdzie ona obejrzéć swoje kwiaty, stanie między niemi zadumana, a usta jéj, zwilżone kroplą rosy, która na nie upadła, mimowoli zanucą wczoraj słyszaną piosenkę, wraz z tonami rozbudzą się w jéj piersi iskry wczorajsze, a żal, z pieśnią zmieszany, wybuchnie płomieniem miłości, którą poczuje, a o któréj długo może jeszcze nie będzie wiedziała.
Kiedy Alexander skończył śpiewać, Wincunia stała, oparta ręką o poręcz krzesła, z pochyloną głową i bladą twarzą. Pani Niemeńska, po wielu podziękowaniach i pochwałach, które jedna wygłaszała, po-