Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, kochany panie! kobiercem owym jest dla mnie gazeta, a czapką niewidimką mój pokój sypialny, w którym co wieczór, po skończeniu gospodarskich zajęć, zamykam się i czytam.
— Widzisz pan — dodał poważniéj — odkąd wynaleziono druk i urządzono w kraju poczty, i my wieśniacy możemy, nie podróżując, wiedziéć, co się na dalekim świecie dzieje, ku przyjemności serca i pożytkowi umysłów naszych.
Podano herbatę i rozmowa przybrała inny obrót, zwracając się ku sprawom i wiadomościom miejscowym. Bolesław upatrzył chwilę, w któréj pani Niemeńska opowiadała Alexandrowi o swoich sąsiedzkich stosunkach, a on zdawał się słuchać jéj z uwagą, i zbliżył się do Wincuni:
— Co pani jest dzisiaj? — spytał półgłosem — jesteś blada i jakby smutna!
Dziewczę podniosło na niego spojrzenie w istocie smutne i zamglone.
— Nic mi nie jest — szepnęła zaledwie dosłyszalnym głosem, a oczy jéj spoczęły na twarzy Bolesława z taką dobrocią serdeczną, z takim nieokreślonym żalem, że aż pobladł trochę. Patrzył w jéj twarz przez chwilę z miłością, z którą złączyła się ojcowska nieledwie troskliwość.
— Spodziewam się — wyrzekł cicho — że gdybyś była cierpiącą, albo miała jaki powód do smutku, powiedziała-byś mi o tém, nieprawdaż?