Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż to znowu za sekret? Jeszczeć tego przynajmniéj nie było dotąd, abyś pod sekretem przed rodzicami gdzie jeździł!
— Kochany papo — rzekł rezolutnie Alexander — jestem dorosłym człowiekiem i mogę miéć moje sekreta; jak wrócę, powiem papie, gdzie byłem, a teraz nie mogę.
To rzekłszy, wyszedł, uśmiechając się ciągle do siebie; pani Snopińska wysunęła się za nim z pokoju, a pan Jerzy wzruszył ramionami i markotny usiadł obok swego gościa.
Po chwili ładna najtyczanka, zaprzężona czterema końmi w lejce, zajechała przed ganek, i furman, młody chłopak, parę razy palnął z bata zamaszyście. Alexander w eleganckim warszawskim paletocie siadł na bryczkę i konie ruszyły przez dziedziniec. Mijając otwarte okno, przy którém siedzieli ojciec jego i pan Andrzéj, młody człowiek pokłonił im się z uśmiechem czapeczką i zawołał na furmana:
— Ruszaj żywo!
Pan Jerzy patrzył za odjeżdżającym, dopóki bryczka nie zniknęła za bramą, potém westchnął i rzekł, jakby do siebie:
— Ani jednego całego dnia ten chłopiec nie posiedzi w domu!
Machnął ręką, spuścił głowę i zamyślił się. Na czole jego, zda się, przybywało zmarszczek pod wpły-