Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aby bezczynność nie zepsuła charakteru tak młodego człowieka i nie wprowadziła go w jakie nieszczęśliwe nałogi.
— O, co tego to pewno nie będzie! — z zapałem ujęła się gospodyni domu — w jakież nałogi mógł-by wpaść z takiém piękném ułożeniem i taką delikatnością? Zresztą, to kompletnie światowy kawaler, bywa po wielkich domach. Powiadają, że pani Karliczowa bardzo go lubi i zaprasza do siebie, a przecież to po hrabinie X. najbogatsza obywatelka w całéj okolicy i dom na wielką skalę prowadzi.
— Pani Karliczowa! — powtórzył Bolesław przeciągle i z pewną ironią w głosie.
W téj chwili Wincunia wbiegła z ogrodu i zaprosiła na herbatę.
Ogród w Niemence był niewielki, kwadratowy, z trzech stron otoczony wązką, cienistą aleją z lip, a z czwartéj zamknięty domem. Pośrodku było kilka kwadratów z owocowemi drzewami, między niemi krzyżowały się gracowane ścieżki, osadzone krzakami agrestu, porzeczek i malin, a w rogu ogrodu półkole ze starych lip tworzyło dość obszerną i ocienioną altanę. Z pomiędzy drzew alei wyglądał płot z ostrokołów, otaczający ogród.
W altanie był stół kamienny, otoczony drewnianemi ławkami, a na nim oczekiwał gości Niemenkowskich wiejski podwieczorek, ozdobiony wielkim pachnącym bukietem, postawionym przez Wincunią po