Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niéma nic bardziéj dręczącego, jak położenie fałszywe. Oboje znajdujecie się w fałszywém położeniu i jakkolwiek rozwiązalibyście zagadkę waszych losów, mniéj zawsze cierpiéć będziecie, niż teraz. Ale widzę tu coś ważniejszego, niż największe choćby cierpienie dwojga ludzi. Długo trwające targania i walki namiętności zużywają siły, przegryzają w człowieku nerw życia, uczynić go mogą słabym i nieszczęśliwym na całą przyszłość. Gdybyś dłużéj wątpił i wahał się, dłużéj zostawał-byś w mocy płomienia tego, który zwęglił niejednę już piękną inteligencyą i skruszył niejedno pożyteczne istnienie. To samo stosuje się i do Maryi. Ona tylko odgadła cię i wié wszystko. Wybiérać więc może i postanawiać. Ty także wiédz, miéj stały grunt pod nogami, oczy wolne od mgły niepewności, wybieraj i stanów o swych uczuciach i czynach. Ja, cóż ci powiem?
Bocianem ani kaznodzieją nie stworzyły mię nieba. Żaden z popularnych axyomatów moralności nie nasuwa mi się pod pióro. Skoro jednak gram w téj historyi twojéj rolę jakąś, pozwól, abym obok słów, które przesyłam ci po dojrzałéj rozwadze: jesteś kochanym! umieścił kilka uwag, niemających styczności z żadnemi dotąd istniejącemi kodexami ale które kiedyś może znajdą się w jakim spisie prawd, odkrytych w naturze jednostek i społeczeństw.
Naprzód, mój Adamie, zdaje mi się, że ludzi dzielić można na dwie kategorye: takich, którzy, opatrzeni