Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

babki, bo młody pan, co mówił, że jest doktorem, jako człowiek cudzy, nie budził jéj ufności.
Z nazwy „człowieka cudzego“ i nieufności Julisi zaśmieliśmy się oboje.
— Dziewczyna ta — rzekł — wyraziła, nie wie dząc o tém, sposób widzenia całéj warstwy narodu, do któréj należy. Lud nasz w istocie nie ma pojęcia o tém, czém jest nauka, nie szanuje i nie ufa tym, którzy mu ją na usługi przynoszą. Niéma, zdaje się, w kraju naszym stanowiska trudniejszego, a więcéj unikanego, jak stanowisko wiejskiego lekarza, i to właśnie skłoniło mię, że je sobie obrałem.
— Myślisz więc pan zamieszkać na wsi? — zapytałam żywo zaciekawiona psychiczném zjawiskiem, skłaniającém człowieka do obierania sobie stanowiska jakiegoś, dlatego właśnie, że było ono najtrudniejszém i najpowszechniéj unikaném przez wszystkich.
Nie zaraz otrzymałam odpowiedź. W téj chwili właśnie znaleźliśmy się w tém miejscu łąki, gdzie wieniec wierzb starych otaczał wzniesienie gruntu, i gdzie przed kilku godzinami widziałam siedzących dwóch turystów. Nie było ich tu teraz. Snadź, nie mogąc doczekać się towarzysza, puścili się sami na oddaloną przechadzkę. Pod wierzbami stały jednak małe stalugi, okryte rysunkowym papierem, i leżały rozrzucone teki i zielniki.
Młody lekarz spójrzał na opuszczone obozowisko i stanął.