Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nagadała! W turmie! Przeniewierstwo! Jezus, Marya! ratujcie! odziejcie mię! do wagonu wrzućcie! pojadę! zobaczę sama! przekonam się! na kolana przed nim padnę... błagać będę... na prochy ojca.. Jadwiga! słyszysz? papieru daj! Plaga egipska! czemuż nie dajesz, kiedy mówię! Przeklnę, jeśli nie dasz! napiszę... poproszę.. on posłucha... Jadwiga, dasz papieru, czy nie dasz? Nie chcesz żebym do syna pisała... Niech on... niech on sobie w błocie po uszy... a ty jedna dobra! dobra! dobra!... O Chryste Nazareński! ludzie! ratujcie! Wyjmcie ze mnie serce, bo nie wytrzymam... skonam...
Straszną była w nieruchomości bezwładnego ciała swego, a nieprzytomnem miotaniu się rysów, dziwnie przez tę godzinę zaostrzonych. Dwie kobiety żółtą czapkę z lodem trzymały na jej oszalałej głowie i spojrzeniami dzieliły z sobą zdumienie i przerażenie. Trzecia, gryzącemi plastrami nogi jej pokrywając, wzdychała głośno, a cicho mówiła pacierze. Jadwiga plaster, który maścią jakąś tylko co pokryła, jednej z kobiet podała, i zbliżywszy się ku nadchodzącej właśnie felczerce jednostajnym, automatycznym krokiem, jakieś zlecenia pocichu jej dawać zaczęła. Mówiła cicho, lecz przytomnie i jasno; potem kobiecie, z którą rozmawiała, zadała jeszcze parę pytań, tyczących się czynności jej przy chorej, i na usłyszane odpowiedzi z kolei odpowiedziała.
Weszła potem do kuchenki i samowar nastawiać zaczęła. Gdy węgle wygrzebywała z pieca, wrzucała w mosiężną trąbę, wody dolewała do samowara i dla prędszego rozżarzenia węgli z całej siły swej szczupłej piersi w trąbę dmuchała, — przez drzwi otwarte,