Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głowy. Do nieskończonej jeszcze sukni tej panienki, Jadwiga klęcząc przykładała i przymierzała świeżo obrębioną falbankę; potem nieco szpilek do ust nabrawszy, atłasowe ubranie przy zgrabnym staniczku poprawiała i przypinała; a potem ogarnęło ją zamyślenie, tak nieprzeparte, że przysiadłszy na ziemi, i z falbanką w jednej ręce, a czołem na drugą opuszczonem, u stóp panienki bez głowy znieruchomiała... Nie, to być nie może, aby wszystko skończyło się już na zawsze. Wprawdzie, jeden dzień tylko spędzili razem, ale w dzieciństwie i w pierwszych latach młodości widywali się często i on zawsze okazywał jej wielką sympatyę. Ileż razy powtórzył teraz: „Pysznie we wszystkiem zgadzamy się z sobą!“ I istotnie, mieli oni jednakowe gusta i jednakowe o wszystkiem zdania. W dodatku zaś — sympatya! Ją do niego a jego do niej zawsze od dzieciństwa coś pociągało, a teraz, gdy po wielu latach zobaczyli się dojrzałymi już ludźmi, więcej niż kiedykolwiek, mocno, o! jak mocno pociągnęło. O sobie wie ona dobrze, iż poszłaby za nim przez góry i lasy, choćby do piekła; ale że i on również względem niej czuł to samo, była tego pewną. Więc dlaczegóż?...
Jadwiga spostrzega, iż głowę jej napełniły myśli, których tyle razy sobie wzbraniała; ale tym razem nie walczy już z niemi, owszem, dobrowolnie, świadomie pogrąża się w nich cała z głową i sercem, miękko im się poddaje, jak niewymownie słodkiej pieszczocie. „Jedyne to moje szczęście!“ myśli, i z rozkoszą wpatruje się w obraz, który wyobraźnia stawia przed nią z wielką wyrazistością kształtów i rysów. Rysy te podobają się jej bardzo, najbardziej dlatego, że przegląda przez nie szczery, czysty, od-