Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

coraz rzadziej pisać i... ot, miesiąc już, jak nie napisał ani słóweczka. Strach mię ogarnął... Może chory, może rozkochał się w innej... ach, gdybyście wiedzieli, co ja przez ten miesiąc wycierpiałam... Telegrafować nie śmiałam, bo on tego nie lubi, rozgniewałby się, a i bez tego niema już pomiędzy nami prawdziwego dobra... Więc pomyślałam sobie: pojadę! My teraz bliżej, niż byli wprzódy... droga łatwa... Pomyślałam sobie: jego zobaczę i krewnych jego poznam, może oni mię polubią, może i ja ich polubię, wesoło nam wszystkim będzie. Więc zostawiłam synka naszego przy swojej mamie i pojechałam... Synka mamy maleńkiego, trzy latka mu się kończy...
Nagle umilkła. Przerwał jej głos drżący, ale donośny, który w głębi ganku, gdy mówiła o synku, powoli mówić zaczął:
— W imię Ojca, i Syna, i Ducha świętego, Amen.
Była to Dębsia, która w głębi ganku,