Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krytemi dłonią, popadł w nieskończoną, kamienną zadumę.
Może wśród tej zadumy śniły się mu anioły i raje, może też miecze archanielskie na wrotach raju skrzyżowane, bo gdy obudził się z niej i podniósł głowę, na powiekach i dłoni uczuł wilgoć...
Przez kilka dni potem nie widywał jej wcale, ale po kilku dniach Jerzy, przychodząc z pokoju chorego dziecka, rzekł:
— Ta nasza doktorka to uzbrojona w naukę siostra miłosierdzia...
— Masz łzy w oczach — zauważył Czesław.
— Cóż? Uratowała mi dziecko! Jurek żyć będzie.
Milczeli potem chwil kilka i Jerzy zasiadał już przed swojem biurkiem, gdy Czesław odezwał się nagle:
— Tak. Niebo odbija się w takich naturach kobiecych!
Słowa te podniosły Jerzego z krzesła.