Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A on jak echo rzekł:
— Niema ich dla losów ludzkich na zawsze złamanych...
Wtedy ona żywym ruchem twarz ku niemu zwróciła, a wargi jej drgnęły cichem pytaniem:
— Na zawsze? Dlaczego na zawsze?
Ale on wstał i rozglądając się do koła, począł wychwalać piękność i zaciszność miejsca, w którem się znajdowali. Chciał, aby zdjęła z niego wzrok swych pytających oczu.
— Obejdźmy dokoła łąkę! pójdźmy pomiędzy brzozy, które, jak mówi Jerzy, zapraszają brodatego patryarchę do tańca po dywanie haftowanym w bratki! Co za bogactwo linii i jaka przeźroczystość rysunku! Jaka gra świateł słonecznych, rozbijających się o ruchome przeszkody liści. I jaka cisza, a razem jaki w powietrzu gwar szmerów, kolorów, zapachów!
Okrążali łąkę, idąc pod, albo pomiędzy drzewami, ukazując sobie nawzajem