Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z oczu jej niepokój znikł, a zapłonął w nich natomiast ognik gniewu.
— Jeżeli tak, — powoli i bez uśmiechu rzekła — to radzę panom iść do Suchej i popatrzeć tam na pole pracy doktora Barszczyńskiego. Osobliwość zupełnie taka sama, a w zysku mała przechadzka...
— Mała! Dobrą jesteś! Do Suchej trzy mile...
Z wyrzutem patrzała na Jerzego i więcej już z rozżaleniem, niż z rozgniewaniem rzekła:
— Ty wiesz, Jurku, jak mi przykro stawać przed światem w roli... w roli Feniksa!
— Tu niema świata, Janko, tylko my dwaj: ja i...
— Nasz gość! — z uprzejmym uśmiechem podchwyciła i ładnym gestem wskazała wnętrze pokoju.
— Proszę!
Pokój, a raczej izba dość obszerna,