Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sie twym drgnęła ironia, gdy powtarzałeś dwa te słowa? — zapytał Jerzy.
— Nie mylisz się. Może dlatego... że nie pamiętam już jak wyglądają ludzie, którzy się pomiędzy sobą bardzo kochają...
— Przypomnisz to sobie teraz, wśród nas! — zawołała Krysia, rękę ku szwagrowi wyciągając.
Ale on końcami palców tylko dotknął tej, wyciągniętej ku niemu, drobnej, ciepłej dłoni i jakby przypomniawszy sobie, że człowiek światowy milczeć w towarzystwie nie powinien, z widocznie sztucznem ożywieniem mówić i opowiadać zaczął.
Sposób mówienia jego był żywy, a chwilami ozdobny i świetny. Wyjątkowym zdolnościom swym, czy pomyślnemu zbiegowi okoliczności, czy pewnym może fluktuacyom uczuć swych, zawdzięczał, że czystości mowy ojczystej nie utracił i nie przestał posługiwać się nią w ten sposób, w jaki czynią to ludzie z wysoką kulturą umysłową i towarzyską. Czasem tylko ja-