Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z tem zmieszaniem bolesne, którego doświadczają ludzie niegdyś bardzo sobie blizcy, a oddawna nie wiedzący już wzajem o sobie nic.
Czesław wpatrywał się w brata.
— Zmieniłeś się trochę i... nie zmieniłeś się wcale. Na twarzy zmieniłeś się... trochę... cóż? Czas długi... ale... O Boże! żaden najdłuższy opis nie mógłby tyle powiedzieć, żeś zawsze ten sam, ten sam... jak ten wykrzyk serdeczny, którym mię powitałeś. A jednak... miałbyś prawo... miałbyś prawo...
Jerzy, biorąc rękę jego w swoją, śpiesznie przerwał:
— Mam prawo kochać cię i cieszyć się... że nakoniec cię zobaczyłem.
Byli w tej chwili sami. Krystyna wbiegła do wnętrza domu.
— Przebaczasz! — rzekł Czesław — wspaniałomyślnie i po chrześcijańsku przebaczasz tyloletnie milczenie moje i wszystkie i t. d. Przebaczenie, to, mój drogi,