Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

innych kobiét tworzą atmosferę sztucznéj miękkości i fałszywego ciepła; trzeba było w istocie długo na nią popatrzyć, z oczów jéj wyczytać myśli, w uśmiéchu ust pochwycić uderzenia serca, aby nazwać ją piękną.
Oddała gościowi grzeczny, choć lekki ukłon i widząc przed sobą nieznajomego, stanęła w wyczekującéj postawie. Porycki, po złożeniu ze swéj strony wytwornego ukłonu, wyjął z kieszeni kamizelki bilet wizytowy, a oddając go pani domu, z pełnym przymilenia uśmiechem oświadczył, iż przybył tu w celu zabrania osobistéj znajomości z panem Mieczysławem Orchowskim i pomówienia z nim o interesach, które, jak sądzi, miéć będą dla dziedzica Orchowa wagę niemałą.
— Wszakże nie mylę się, dodał agent główny z nowym i głębszym jeszcze niż wprzód ukłonem, mniemając że stoję przed żoną pana Mieczysława Orchowskiego, panią tego domu? Prawdziwe to dla mnie szczęście że poznać mogę osobę, o cnotach i piękności któréj....
Nie dokończył zaczętego frazesu, bo twarz Michaliny, który schmurzyła się już była zlekka przy odczytywaniu tytułu wypisanego na wizytowéj kartce, stała się wobec prawionego jéj pochlebstwa zimną i nieruchomą.
— Nie mylisz się pan, rzekła, jestem żoną Mieczysława Orchowskiego i gospodynią tego domu. Mąż mój zajęty jest w téj chwili gospodarstwem, ale wnet poszlę po niego. Chciéj pan wejść.
Rzekłszy to, weszła w głąb domu i gestem zaprosiła gościa, aby szedł za nią.
Po chwili Porycki znajdował się sam jeden w obszérnym pokoju, trzema oknami na dziedziniec wychodzącym. Był to ten sam pokój, w którym Kajetan Orchowski pędził