Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podały sobie ręce, a gdy lekarz badał stan choréj, usiadły jedna obok drugiéj we framudze okna. Oczy zakonnicy tkwiły długo w twarzy przybyłéj kobiéty; policzki jéj, na które kwef biały rzucał przejrzyste cienie, zabarwiły się bladym rumieńcem wyruszenia.
— Jesteś pani żoną pana Mieczysława Orchowskiego? zaczęła, mieszkasz więc — zapewne w Orchowie?
— Tak, siostro.
— Czy...
Tu pod ciężkiemi fałdami czarnéj sukni głos mówiącéj drgnął i zawahał się na chwilę.
— Czy byłaś pani kiedy w Białowoli?
— Nieraz... Czy znasz, siostro, to miejsce, że cię ono tak obchodzi?
— Urodziłam się tam i wzrosłam; pochowałam tam całą prawie rodzinę swoję i rozstałam się z krótkiém swem życiem światowém.
Michalina zdawała się tkniętą nagłem przypomnieniem jakiemś.
— A więc, zaczęła, jesteś, siostro, tą młodziuchną Franią, o któréj...
Zatrzymała się nagle i spuściła oczy, jakby żałując słów wymówionych. Ale miękka dłoń zakonnicy spoczęła na jéj ręku.
— Dokończ pani, szepnęła.
W głosie jéj był dźwięk prośby. Michalina podniosła wzrok i śmieléj już dodała:
— O któréj Kajetan Orchowski długo, długo... z żalem i czułością mówił w przedchwilę skonu synowi swemu....
Tym razem powieki opadły na źrenice siostry Fran-