Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tate! rzekł, ty o mnie nie lękaj się, mnie nie stanie się nic złego. Serce boli i przeboli! Piéniędzy mnie jeszcze zostało dużo! Ja za tym łajdakiem oczu sobie nie wypłaczę i z głodu dziękować Bogu, nie umrę.
Mówił to z wyraźnym zamiarem uspokojenia i pocieszenia starca; ale na dnie piersi jego drgały suche, tajone łkania.
— Ja, tate, chciał z tego nieszczęścia sekret przed tobą zrobić. Ale kiedy tobie ta głupia kobiéta o wszystkiem powiedziała, to ty, tate, nie martw się, a tylko jednę rzecz mi powiedz...
Przy ostatnich słowach głos Elego zniżył się prawie do szeptu, a drgały w nim tony przerażenia pełne. Judel otworzył oczy, zwrócił je na syna i podnosząc dłoń gestem poważnym, nakazującym niemal, rzekł uroczyście:
— Mów, Eli!
Eli mówił daléj:
— Ty, tate, gadał mi kiedyś, że ja względem Abramka wielką omyłkę zrobił. Jaka to była omyłka? w czem ja zawinił? Cały świat gada, że trzeba teraz dzieciom wysoką edukacyą dawać, i ja jemu edukacyą dał. Czy ja źle zrobił? czy on byłby lepszy, żeby ja jego w ciemności trzymał? Oto pierwsze moje pytanie. A drugie takie: On napisał list do mnie, a w tym liście stoi, że on to tylko zrobił, czego ja sam chciał i taki jest, jakim ja chciał żeby on był. Gewałt! Gewałt! zkąd on takie rzeczy wziął? Czy ja chciał żeby on Żydów zapiérał się? Czy ja chciał żeby on rodzonego ojca i rodzonéj matki nie lubił? Czy ja chciał żeby on kradł i jak złodziéj bez paszportu w świat uciekał? Jednak dlaczego on napisał że ja tego sam chciał? zkąd