Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła pani Adela; powinienby był jednak od kwadransa już wrócić...
— Otóż i idzie! wymówiła pani Eustachia.
W istocie drzwi prowadzące z sieni na dziedziniec skrzypnęły głośno, a w niespełna minutę do małéj bawialni wszedł pan Fabian. W całéj jego postawie było cóś niezwykłego, co uderzyło odrazu wszystkie kobiéty. Wyglądał przelękniony i rozrzewniony zarazem.
— Duszko! szepnął, przelotnym zaledwie ukłonem powitawszy całe zebranie kobiéce, proszę cię, wyjdź na chwilę ze świécą do sieni!
— Poco? zapytała pani Adela.
Lecz uderzona i przelękniona nieco wyrazem twarzy męża, wstała z kanapy i wyszła na środek pokoju. Tu jednak stanęła.
— Cóż tam stać się mogło w sieni? zapytała ze zwykłą sobie opryskliwością. Dzieci są przecie tutaj wszystkie.
I dzwoniąc kluczami, ku drzwiom postąpiła.
Łozowicz lękał się znać, aby żona jego w stanie irytacyi do sionki nie weszła. Tarł dłonią łysinę z całéj siły i drogę jéj do drzwi zastąpił.
— Duszko! mówił zcicha, tam jest.... tam jest... gość!
— Gość! jak i gość? zawołała pani Adela. Może Antosia Szyłłowa przyjechała ze wsi? Dlaczegóż tu nie wchodzi? toż przecie teraz dobrodziéjka nasza.
Kobiéty dokoła stołu siedzące, z wyciągniętemi naprzód szyjami rozmowy téj małżonków słuchały. Jakkolwiek toczyła się ona półgłosem, najmniejsze słówko jéj straconém nie było dla wprawnych w słuchanie i podsłuchiwanie ich uszu. To téż gdy pan Fabian, naglony zapyta-