Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyglądanie się stojącym przed nią zagadkom ludzkiego życia, mącone było i rwane co chwila straszną burzą uczuć. Stała wciąż jak przykuta do miejsca. Julia patrzyła na nią wpół nienawistnemi, wpół litującemi się oczami, i ciężkie milczenie trwało przez minut parę w pokoju. Milczenie to przerwaném zostało zniżonym aż do szeptu prawie głosem męzkim.
Ildefons Porycki stał przy młodéj kobiécie i mówił do niéj z dźwiękiem usilnego przekonywania w głosie i z wyrazem namiętnéj, rozkazującéj niemal prośby:
— Uspokój się, Lilo! Nie mówiłem ci o sobie całéj prawdy, ale postępując tak, miałem na celu stopniowe przygotowywanie sił twoich i twego umysłu do zrozumienia i zwalczenia wszystkiego, cokolwiek spotkaćby cię mogło. Związek mój z Julią jest błędem mojéj młodości, ciężarem przykrym i niczém więcéj. Ciężar ten dźwigać już muszę na sobie, cóż robić? Zabezpieczę byt jéj saméj i jéj dzieciom, ale miłość moja będzie zawsze do ciebie tylko należała!... Lilo! czyż jesteś jeszcze dzieckiem? czy umysł twój nie dorósł do wysokości położenia takiego? czy zabraknie ci odwagi? czy zlękniesz się głupiéj wrzawy motłochu? czy jak słabe dziécię, dobrowolnie wyrzeczesz się szczęścia swego i zdepczesz zarazem moje?
Wpatrzona w niego széroko roztwartemi oczami, drżąca znowu cała, milczała długo. Na śmiertelnie bladéj twarzy jéj malowała się trwoga bezgraniczna, połączona z instynktową, nieprzezwyciężoną ohydą. I wtedy dopiéro uczyniła gwałtowne poruszenie i w tył się cofnęła gdy złudzony milczeniem jéj i drżeniem, sięgnął on po jéj rękę.
— Nie szepnęła, nie! nie!