Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

barwnych, bombiastych sukien. Pani Leontyna, po pierwszych zamienionych powitaniach, w których nie okazała ani radości, ani niezadowolenia, tylko przelęknienie jakieś i osłupienie, usunęła się do jednego z pokojów i krótkiemi, cicho wyrzeczonemi słowy zaprosiwszy ciotkę, aby według woli swéj urządzała się i żyła w jéj domu, pozostała już w schronieniu swém, które wchodząc, na klucz zamknęła.
Pani Malwina usiadła na kanapie w bawialnym pokoju, opuściła ręce na kolana, przymknęła oczy i tak już pozostała noc całą. Daremnie Florka, która krzątała się około rozpakowania tłomoków i urządzania herbaty, prosiła matkę, aby rozebrała się i do łóżka położyła; przerażona wszystkiém co ją otaczało, kobiéta wstrząsała przecząco głową i oczów nie otwiérając, mówiła:
— Lękam się spać w téj trumnie, bo zdaje mi się że zasnęłabym w niéj na wieki... Nie odchodź, Florko! zdrzémnę się trochę... Ach! te firanki! te firanki! Zobacz, duszo moja, czy tam za niemi niema czego...
Zrana, gdy z za żółtawo-żałobnych firanek błysnęło parę promieni zimowego słońca, otworzyła wprawdzie oczy, wypiła herbatę przyrządzoną jéj przez Florę, poprawiła na głowie loki i wstążki, ale miejsca zajmowanego nie opuściła i niewyspana, wybladła, drżąca od zimna i przykrych wrażeń, kurczyła się pomiędzy żałobnemi poduszkami kanapy, wyrzekając na nieoględność syna, który stracił majątek, na dziwactwo pani Leontyny, która w tak okropny sposób dom swój urządziła, i na głupotę swych córek, które za mąż nie wyszły i teraz matce swéj innego, przyjemniejszego schronienia ofiarować nie mogą.