Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ły na nią z niemą skargą bezsilnéj, przelęknionéj, opuszczonéj istoty.
— Biedactwo! powtórzyły dzieci nawet, które ciekawością wiedzione, przybiegły zrazu, aby oglądać to cóś, co w ramionach trzymała ich matka; ale teraz stanęły zamyślone, poważne, tknięte bezwiednem odczuciem nieznanego im samym sieroctwa.
Po chwili dziecię Lili leżało rozebrane w bieluchnéj pościeli, ciepłą kołderką otulone, a Michalina brała z rąk matki szklankę z ciepłym napojem, aby powoli wlewać go w zziębłe, milczące, lecz samem milczeniem swem skarżące się usteczka.
Klęczała przy łóżku dopóty, dopóki znużone oczy dziecięcia nie okryły się powiekami. Z nad powiek tych wypłynęło kilka łez bujnych i cichych. Michalina łzy te zcałowała z bladéj, chudéj twarzyczki i patrząc na usypiające dziecię wzrokiem omglonym zadumą, szepnęła:
— Biédna! biédna istoto! Gdyby niegdyś matki twéj nie rozłączono ze mną, nie byłabyś może opuszczoną, nie byłabyś tutaj...
Tu i owdzie na świecie bywają domy ciche i święte, domy pełne miłości, zgody, pracy i miłosierdzia, domy błogosławione, ku którym kroki swe zwracają wszyscy pociechy i dobréj rady szukający, których dachy gotowe są zawsze przysłonić opuszczone sieroctwo, a drzwi otworzyć się przed samym nawet, byle żałującym, błędem, przed samą nawet, byle oczyszczenia pragnącą, hańbą... Jednym z domów takich był dom Mieczysława i Michaliny. Przyjął on w ściany swe opuszczone dziécię Lili, tak jakby przyjął matkę jego, gdyby doń zapukała.... Fundamenty domu tego przegryzane były i podkopywane; dokoła niego