Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na tém niebie pogodném była przecież chmurka drobna, lecz dosyć ciemna. Konrad wiedział, że kilku wierzycieli jego, których należytości nie były dostatecznie ulegalizowane, nic nie otrzymało, że cała sprawa sprzedaży urządzoną została przez Elego i Ildefonsa tak cicho i skrycie niemal, że wierzyciele owi nic wcale o niéj dotąd nie wiedzieli. Szacherka ta urządzoną była gwoli oszczędności grafa K...., który wbrew hojnemu i na wydatki niezważającemu baronowi R.... o tyle większą zapłatę przyrzekał swym agentom, o ile mniejszą summę wydadzą na nabycie Ręczyna. Summa ta mogła być umniejszoną dwoma sposobami: usunięciem na bok i niedostatecznie ulegalizowanych należności i wydaniem z kolei Konradowi i jego matce dokumentów, z opuszczeniem ważnéj jakiéjś formalności, któraby je w oczach prawa nieważnemi czyniła. Oba sposoby te użyte zostały. O drugim Konrad nic naturalnie nie wiedział; o piérwszym nie wiedziéć nie mógł, lecz dobry popęd jego, odradzający mu popełnienia tak krzyczącéj niesprawiedliwości, zwyciężony został perswazyami Elego, sofizmatami Ildefonsa, namowami szczególniéj i radami powiernika jego i ulubieńca Efroima, tą wreszcie uwagą, że koniec końcem, gdy tylko zechce, będzie mógł długi owe, przy akcie sprzedaży ukryte i pominięte spłacić częścią pozostałéj mu gotówki. „Naturalnie że spłacę je!” myślał Konrad, chowając do pugilaresu piéniądze, wręczone mu w imieniu nabywcy przez Poryckiego.
W godzinę po otrzymaniu piéniędzy tych rzekł nawet do Efroima:
— Jak myślisz, Efroimku? możeby posłać po Pawła Szyłłę i tych tam innych... Niech przyjadą i piéniądze swoje wezmą!