Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piecie, które ją zapełniały, a omackiem znalazłszy drzwi, znajdujące się po prawéj stronie sionki, wszedł do izby dość obszernéj, oświetlonéj żółtawém światłem palącéj się łojówki. Świéca paliła się na małym stole, dźwigającym kilka ksiąg wielkich, w pergaminowéj odwiecznéj oprawie. Przy stole, w głębokim, bardzo wygodnym fotelu, z nogami wspartemi o drewniany stołek, leżał nieruchomo starzec z długiemi siwemi włosy, w śnieżnych pasmach z pod czarnéj jarmułki spływającemi na ramiona, z długą brodą siwą o srébrnych i złotawych połyskach. Był-to Judel. Ciężki astmatyczny oddech wydobywał się ze wklęsłéj piersi starca chrapliwie i przeciągle; w leżącéj postawie jego malowała się bezwładność cielesna, ale w blado-błękitnych, széroko roztwartych oczach ten sam co dawniéj tkwił wizerunek duszy słodkiéj, cierpliwéj i zadumanéj, ten sam co dawniéj uśmiech mistycznéj radości na wybladłych spoczywał ustach; nad twarzą wznosiło się to samo czoło wysokie w tysiące zmarszczek zbrużdżone troską, cierpieniami, pracą, tajemną może, długoletnią tęsknotą myśli, rwącéj się z oków niewiadomości i znękania ku światłu i życiu.
Nikogo więcéj prócz starca tego w izbie nie było; to też panowało tu milczenie zupełne, przerywane tylko czasem niewyraźnie dochodzącemi głosami osób, w innéj stronie domu rozmawiających.
Otwiérające się drzwi skrzypnęły, stary Judel zwrócił ku nim głowę, a widok wchodzącego syna rzucił na całą twarz jego blask cichéj radości, połączonéj z czułością niewymowną.
Guten Abend, Tate, rzekł Eli, zbliżając się i otrząsając z czapki osiadłe na niéj krople deszczu.