Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na którym przebywasz pan zwykle, przywiozłeś do naszego zakątka wszystkie te piękne słowa!
— Nie pani, z mocą odparł gość; słowa swoje czerpię zazwyczaj wprost z serca i z myśli, a z szérokiego świata, o którym pani mówisz, wywożę nie dźwięki, lecz idee.
— Jakież są te idee?
O jednéj z nich miałem zaszczyt rozmawiać przed chwilą z panią.
— Nie przypominam sobie. Jakże się idea ta nazywa?
Porycki głęboko spojrzał w zwróconą ku sobie twarz młodéj kobiéty i zwolna wyrzekł:
— Nazywa się ona — szczęście!
W téj chwili za rozmawiającą parą ozwał się głos pana Fabiana.
— Słyszę iż państwo rozmawiacie o szczęściu. Bajka to stara jak ludzkość i nazawsze pozostanie bajką. Ziemia nasza jest padołem smutku i płaczu, a jak powiedział poeta: „tyle życia co jest w pieśni, tyle szczęścia co człek prześni.”
— Przepraszam pana, rzekł Porycki z podniesioną głową i lekkim uśmiéchem na ustach, ja nie o senném, ani o śpiéwającém szczęściu mówiłem. Jest na ziemi szczęście istotne, realne, pełne życia, krwi i ognia....
— Gdzież je znaleść można? chórem wykrzyknęli Łozowicz, Konrad, Apolek i Klemens, wkoło fortepianu zgrupowani.
— Zdobyć je trzeba! z mocą i pewnością siebie rzekł gość.
— Rozumiem myśl pańską, zawołał pan Fabian, szlachetna, poetyczna myśl! Jedyném szczęściem na ziemi jest to, które zdobywamy sobie poświęceniem, zaparciem się, dobremi uczynkami....