Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W owéj porze nie miał on o swój byt powszedni troski żadnéj, albowiem teść jego, dziekan okolicznych faktorów, przez wzgląd na wielkie ubóstwo starego Judela, przyjął był zięcia i córkę do siebie na stół i mieszkanie, co znaczyło, że Elko, Chaja i przychodząca na świat w piérwszych latach małżeńskiego pożycia ich progenitura mieli u rodziców kąt i strawę darmo. Co do strawy zresztą, téj nadużyciem Elko teścia swego do bankructwa przywieśćby z pewnością nie mógł, wpadał bowiem do domu raz lub parę razy tygodniowo, na pół dnia, na godzinę, przywitał się z Chają, cmoknął głośno każde z dzieci, najmłodsze ponosił po izbie, podrzucając je aż pod nizki sufit, naradził się w kącie z teściem o sprawach bieżących, potem zajrzał jeszcze do ojca, starego Judela, i daléj w drogę! Co jadł i czy jadł cokolwiek, było to dla wszystkich taką samą tajemnicą, jak to kiedy spoczywał i czy spoczywał kiedykolwiek. W istocie zaś wpadał niekiedy do przydrożnéj karczmy i załatwiając z chłopami lub z szynkarzem jaki interes, przełykał oschły obwarzanek, albo kawałek czarnego chleba z solą, śledziem, z ząbkiem czosnku lub główką cébuli; niekiedy pachciarz jaki dworski poczęstował go ogórkiem kwaszonym, lub misą kwaśnego mleka. Spał wszędzie, gdziekolwiek noc go zaskoczyła; w izbie szynkowéj na twardej ławie, na trzęsącéj biédzie, z głową schowaną pomiędzy wysoko podniesione kolana, rozciągnięty na drabiniastym chłopskim wozie, na worach ze zbożem, na beczkach z okowitą, na gołéj nawet ziemi. Było to biédne, twarde, znojne życie, opylone kurzawą dróg, spieczone skwarem słońca, oblane potem trudów, ściérające pyły i brudy z podłóg karczemnych, z ław czeladnych, z rynków miasteczkowych pełnych śmiecia, z przedpokojów pańskich pełnych... upokorzeń.