Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na, jeżeli tak dobrze umiész spostrzegać przywary swéj siostry, bądź-że łaskaw powiedzieć mi w czém i jakie widzisz na nie lekarstwo?
Tym razem twarz Mieczysława także drgnęła lekkim zniecierpliwieniem.
— Nie wiem, rzekł, odpowiadając na ironiczne pytanie pani Leontyny, nie zastanawiałem się dotąd nigdy nad sposobami moralnego kształcenia młodych dziewcząt. Zdaje mi się tylko...
Zawahał się nieco z dokończeniem swej myśli, po chwili jednak mówił dalej:
— Zdaje mi się, że jeden z tych sposobów znajduje się tuż obok. Czy nie sądzisz, mamo, że Lila powinnaby częściéj przebywać z chorym ojcem; że przysługi oddawane mu przez nią zapełniłyby dobrze czas, zbywający jéj od nauk i przyzwyczaiły ją do cierpliwości; że samo wreszcie towarzystwo ojca, rozmowy z nim mogłyby zwrócić jéj uwagę na wiele rzeczy całkiem nieznanych jéj dotąd, a widok cierpień jego złagodziłby może zbyteczną jéj żywość i skłonność do romansowych wrażeń?
Zapalał się, mówiąc. Znać myśl jego natrafiła na żywo dźwięczącą strunę jego serca. Ale twarz matki jego surową była i pełną obrazy. Tu także, w piersi, w sumieniu może téj kobiéty, istniała struna tajemna a drażliwa; słowa syna szarpały nią dotkliwie.
— Jeżeli sądzisz że nie pojmuję jakie są obowiązki córki dla ojca, to mylisz się bardzo. Niéma prawie dnia abym o nich Lili nie mówiła. Ale wszak powinnam oddawna wiedziéć, że nie istnieję dla ciebie, że patrząc na mnie, rozmawiając ze mną, myślisz tylko o ojcu....
Tym razem w głosie pani Leontyny drgnął wyrzut bo-