Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

było potoki łez, wulkany gniewów, uporczywe opieranie się czemuś, namiętne błaganie.
Mieczysław porwał się z krzesła.
— Co się tam stało? zawołał. Mama upomina kogoś a Lili krzyczy jak opętana.
Ze słowami temi na ustach, udał się śpiesznie w głąb domu, lecz w trzecim zaledwie czy czwartym pokoju wzrok jego uderzony został widokiem dość szczególnym.
W saloniku przytykającym do pokojów Lili i jéj guwernantki stała plecami o ścianę oparta panna Julia Grejs. Na twarzy jéj bladość przestrachu i gniewu mieniła się z gorącym rumieńcem wstydu i upokorzenia; włosy w nieładzie opadały na ranny biały ubiór. Wyrazy płynęły potokiem z ust jej trzęsących się i pobladłych; jedną ręką przytrzymywała na piersi fałdy przezroczystego kaftanika, drugą odsuwała zlekka od siebie Lilę. Młodziutka dziewczyna jedną tylko ręką czepiała się rąk i sukni swej nauczycielki, drugą bowiem trzymała silnie uwięzioną w swéj dłoni pani Leontyna. Poważna, wysoka pani w czarnych szatach, z głową dumnie wzniesioną, ze wzgardą w oku i na ustach, ująwszy rękę córki, próbowała pociągnąć ją za sobą, ale z dziewczyną silną i do najwyższego stopnia podniesioną gniewem niełatwo było poradzić. Zgięta ku ziemi, Lila z całej mocy opierała się matce, wzrok pełen miłości podnosząc na twarz swéj nauczycielki.
— Nie pójdę! nie pójdę! krzyczała, nie porzucę jej! pojadę z nią! Jeśli ją wypędzają, niech i mnie wypędzą także! Jam winna wszystkiemu! Mamo, zlituj się! przebacz jej! niech zostanie! nie wytrzymam! umrę! zabiję się!
— Pani! wołała panna Julia, pozwól mi pozostać choć trzy dni jeszcze! niech ludzie nie widzą wstydu mego! nie