Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ten Walenty musi cię bardzo kochać, Brygisiu, jeżeli i w Warszawie nie zapomniał o tobie. Czy prędko pobierzecie się?
— Nie wiem, panienko, może ja wcale za niego nie pójdę.
— Cóż znowu! — dlaczego? jeśli on cię tak kocha.....
— Ale ja jego niebardzo... prosty lokaj! — wzgardliwie układając pąsowe usta, rzekła dziewczyna.
— Wiem! wiem! zawołała Lila figlarnie, mrugając oczami, tobie co innego w głowie.
Pochwyciła służącą za oba ramiona, okręciła ją w kółko parę razy i z wybuchem śmiechu szepnęła jéj na ucho:
— Widziałam jak brat mój Mieczysław pocałował cię raz... tam.... koło starego dębu w ogrodzie.
Garderobiana spłonęła szkarłatem, wysunęła się zgrabnie z drobnych lecz silnych rąk i wpół rozpromieniona, wpół nadąsana, pochwyciła pudełko swe z kosztownościami;
— Nie wiedzieć co doprawdy panienka wygaduje! Pójdę ot prędzej, bo Walenty czeka w garderobie na odpowiedź od panny Julii dla pana Kamila.
Ze słowami temi wybiegła żwawo i fertycznie.
Panna Grejs zamyślona, widocznie rozdrażniona trochę i zaniepokojona, rozbierała się powoli. Lila zdjęła także czarne paciorki z szyi i rozpinała stanik sukni.
— Czy poczytamy dziś trochę? ozwała się po chwili guwernantka.
— A jakże, panno Julio! zawołała Lila, koniecznie, koniecznie! Umieram z ciekawości dowiedzenia się o tém co się stanie z tą piękną Klotyldą i nieszczęśliwą Maryą. Niech panna Julia położy się cichutko, wygodnie. Ja drzwi pozamykam.
Zasunęła w istocie zasuwki u drzwi, przysunęła stoliczek