Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pani Leontyna zato spuściła oczy i westchnęła znowu.
— Na tym punkcie zdania nasze nie zejdą się z sobą nigdy, rzekła sucho i krótko i jakby chciała inny zwrot nadać rozmowie, rzuciła wzrokiem na papiery i książki stół pokrywające.
— Zbytecznie trudzisz się tém czytaniem; doktór usilnie zaleca ci spoczynek.
Po zwiędłych wargach Orchowskiego przesunął się uśmiech o nieokreślonym wyrazie.
— Spoczywałem całe życie, wymówił.
— Tém bardziej więc spoczywać możesz teraz, gdy jesteś chory, i....
— Blizki śmierci, dokończył mężczyzna. Kobiéta nie odpowiedziała.
— Otóż to tak, z uprzednim wciąż uśmiechem na ustach ciągnął Orchowski — jednym śmierć przybywa przedwcześnie dlatego, że nazbyt pracują, innym dla tego że nazbyt zażywają wczasu...
— Ja tego wszystkiego nie rozumiem, z większą niż wprzódy żywością przerwała kobiéta. Wiesz dobrze, iż nigdy nie miałam najmniejszego pociągu do wszelkich tych uczoności i filozofij, które nie prowadzą ani do szczęścia na tym świecie, ani do zbawienia wiecznego na tamtym. Widzę tylko to, że szczególne zamiłowanie twoje w tych szpargałach do reszty odbiera ci siły.
— Miałem ich kiedyś więcéj i nic z nich nie uczyniłem — dziś jest już ich we mnie zamało, aby na cokolwiek przydać się mogły. Szpargały te zresztą, Leontyno, to jedyna pociecha moja, jedyny promień, który przyświeca ostatnim godzinom mego życia.
Powiedział to bardzo spokojnie, bez cienia skargi