Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byś chacie pracowała, w kupne perkale ubierała się i codzień jajecznię ze słoniną jadła...
Tym razem, dziewczyna żywo z nogi na nogę przestąpiła i odburknęła.
— Niechaj Stepanową jajecznicę świnie jedzą...
— A teraz dziewczęta śmieszne pieśni do ciebie śpiewają, że niby już stara dziewka z ciebie.
Wzruszyła ramionami.
— Niechaj sobie śpiewają.
Kowalikowe oczy roziskrzyły się i ręce zatrzęsły trochę.
— Co ty tak do mnie, niby gadasz, niby nie gadasz... jak do psa jakiego... Rzuci słóweczko i znów milczy i w oczy nawet nie spojrzy... co ja tobie złego zrobił?
Tym razem Pietrusia z rąk sierp upuściła i dłonie do głowy podnosząc, zajęczała.
— Oj, zrobił ty mnie, zrobił niedolę dla życia całego i pośmiewisko dla ludzi... Dwie niedzielę już temu powrócił, a o mnie ani wspomniał, ani nawet przyszedł dobre słowo powiedziéć, ani w tę stronę gdzie ja była spojrzał...
Wstrzymała łzy, które niemal wytryskały jéj z oczu, schyliła się po sierp i, czyniąc ruch taki, jakby odejść miała, wpół z płaczem, wpół z gniewem zawołała:
— Nie chcesz ty mnie, nie chcę ciebie i ja... Idzi z Łabudową córką żenisia... najbogatsza w ca-