Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszyscy we wsi jednogłośnie utrzymywali, że Pietrusia pożegnała się ze swoim miłym, na wieki wieków, amen. Powrócić, to powróci on tutaj pewno, bo swoję ziemię i chatę w Suchej Dolinie ma, ale aż za sześć lat, a sześć lat, to dla dziewczyny wiek. Albo za kogo innego tymczasem pójdzie, albo i zestarzeje, a Kowalczuk ją nie zechce. Gdzieby on tam za sześć lat jeszcze zechciał! Z inném sercem i z innemi myślami z dalekiego świata powróci. Nawet stara Aksena toż samo mówiła wnuczce, która jednak przecząco głową wstrząsnęła i wciąż powtarzała: — Powiedział, że jak powróci, ożeni się ze mną. Powiedział: czekaj ty na mnie, Pietrusia...
— I ty durna będziesz czekać?
— Będę.
Stara zaniepokoiła się bardzo; zeschłe wargi jéj i kościane policzki często odtąd poruszały się w sposób taki, jakby coś z trudnością wielką w bezzębnych dziąsłach swych przeżuwała. Kilka razy jeszcze do wnuczki rzekła:
— Idź za Stepana, może nie będzie bić, a jeżeli kiedy i wybije, to co? Lepiéj zawsze w mężowskiéj chacie siedziéć, jak przez całe życie na cudzém chorować.
Ale na te wszystkie perswazye i namowy Pietrusia jednę tylko miała odpowiedź:
— Nie chaczu, nie pajdu.
Piotrowa także namawiała ją, żeby za Stepana