Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/016

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

matka z załamanemi rękoma została, ku temu polu lecą, które on orał już od lat paru, kiedy słonko świeciło jasno, zioła pachniały, serce biło równo, cicho, wesoło, nie tak jak teraz, gdy kołace w piersi ze wstydu i trwogi, niby na pogrzebie bijący dzwon...
Więc to ci czteréj ludzie popełnili tę zbrodnią przerażającą i ponurą, jak sen zimowéj, burzliwéj nocy? Była to téż wtedy zimowa, burzliwa noc... Ależ dla czego? jakim sposobem? pod wpływem jakich pokus i poszeptów?

Z zeznań świadczących, z rozpraw sądowych, ze starannie wywoływanych późniéj, a pilnie słuchanych gawęd ludzkich, ze zwierzeń, które podsądni czynili przed swym obrońcą, od początku do końca swego, odsłoniła się przed tymi, którzy ją poznać zapragnęli, historya następująca.