Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze glist do środka mi nie nalazło. Wtem, uwaga moja obudzoną została przez kilka słów przez towarzyszkę moją wypowiedzianych, a więcej jeszcze przez dający do myślenia sposób, w jaki je wypowiedziała. O czem innem myśląc i mechanicznie tylko czasem odpowiadając, piąte przez dziesiąte słyszałem, że mówiła przedtem o swojej przeszłości i wielkich stratach, które poniosła przez to, że była zawsze bardzo szczerą i sztuki udawania nie posiadała. Teraz jednak jest przekonaną, że nie należy wahać się przed włożeniem na chwilę maski dla dopięcia celu, szczególniej jeżeli cel jest wzniosłym. Powiedziała to w taki sposób i z takim wyrazem wpatrzonych we mnie oczu, że uczułem kamuszek do mego ogrodu rzucony. Zaciekawiło mię to trochę, ale nie byłem jeszcze pewnym trafności swego domysłu.
— Masz słuszność, kuzynko — odpowiedziałem. (Samoistnie i bez żadnego przyczynienia się mego zaczęła nazywać mię kuzynem). Nie jestem także absolutnym nieprzyjacielem maski i znajduję...
— Bywają wypadki — podchwyciła — w których ona być może narzędziem ratunkowem.
— To prawda — potwierdziłem — idzie tylko o dobre wybieranie pomiędzy wypadkami... Wy-