Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ryna szeroko rozwarte i znowu promieniami nalane oczy w sławnego malarza wlepia. Eh, ma foi! szkoda tych oczu dla tego niewątpliwego artysty, który jednak połowę talentu swego utopił w kuflach piwa... Niech te śliczne, dzikie oczy, na mnie trochę popatrzą...
Zbliżyłem się do Idalki i poprosiłem, aby przedstawiła mię pannie Zdrojowskiej, czego ona dokonała z udanem roztargnieniem, niby pochłonięta rozmową o demoralizującym wpływie, wywieranym na Francję przez chwalebnie podówczas panującego nad krajem tym Napoleona III. W gruncie rzeczy, wszelkie na świecie wpływy moralizujące i demoralizujące obchodziły ją tyle, co przeszłoroczne lato, ale podtrzymywała rozmowę wszystkiemi narzędziami, jakie pod rękę popadały, to jedno, a mówiąc o polityce, której nie cierpiałem, chciała mi dokuczyć, to drugie. Nie osiągnęła celu. Owszem, jak prawdziwy amator lubowałem się mistrzowstwem, z jakiem w ciągu godziny potrafiła umieścić rozmowę na piętnastym przynajmniej z kolei punkcie. Ale ta rozmaitość była już dla mnie monotonją, tak się z nią ciągle spotykałem. Usiadłem przy pannie Zdrojowskiej. To przynajmniej coś nowego. W czasie prezentacji, skłoniła mi się lekko i tak jak