Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a Toraks wyszydził, ja zaś, ojcu do stóp upadłszy, błagałem, aby mię, z tego podziemnego państwa ciemności i mąk, wybawił. Wówczas Pytyon rozgniewał się i głośno zapytywał bogów, za jakie winy ukarali go synem tak ze wszelkiego rozumu obranym? Ale gdy matka płakać zaczęła i ukazała mu moje lica wychudłe i zeszczuplałe członki, dłonią po włosach mi powiódł i rzekł: «Będziesz odtąd u boku Fredegunda uczył się towarami handlować w Sardes». Jak Bubares w wydobywaniu złota z Tmolosu, a Toraks w dozorowaniu trzód i pola, tak Fredegund biegłym już był w sprzedawaniu płodów ziemi i drzew. W ogromnych składach zboża i owoców, które Pytyon w Sardes posiada, chłost, jęków, przekleństw, męczarni nadludzkich nie było. W zamian, zgiełk, ścisk, targi zacięte, przez chciwość wzniecane sprzeczki, od wczesnych ranków do późnych zmroków panowały tam nieustannie. Od rana do zmroku, Fredegund drżącemi od pożądliwości palcami, rachował greckie, perskie, egipskie pieniądze; to samo czynili pomocnicy jego, to samo tłumnie przybywający do składów kupcy. Nic tam słyszeć nie było można, oprócz wymienianych wag, miar, cyfr i nic widzieć, oprócz przelewających się strumieni ziarn